banner bloomnet

Tour de Lajk, czyli kolarze w mediach społecznościowych

Najlepsi kolarze świata nie są dziś już tylko sportowcami, ale instytucjami, markami. Nic więc dziwnego, że coraz częściej dbają o swój wizerunek na Facebooku niemalże tak samo skrupulatnie, jak o formę sportową. Sprawdziliśmy, jak wygląda czołówka największych profili naszych kolarzy i kto robi to najlepiej. O komentarz poprosiliśmy ekspertów zajmujących się komunikowaniem w sieci. Przygotowaliśmy też TOP 6 największych profili zagranicznych gwiazd dwóch kółek. (INFOGRAFIKA)   

Tour de Lajk, czyli kolarze w mediach społecznościowych

(Ar­ty­kuł zo­stał opu­bli­ko­wa­ny w ser­wi­sie na­szo­sie.pl)

Na fa­ce­bo­oko­wym po­dium na­szych ko­la­rzy zna­leź­li się ko­lej­no: Mi­chał Kwiat­kow­ski – 188 tys. fanów na FB i 86 tys. fol­lo­wer­sów na Twit­te­rze, Maja Włosz­czow­ska – 116 tys. i 8 tys. oraz Rafał Majka – 105 tys. i 20 tys. Można po­wie­dzieć, że dawno ucie­kli pe­le­to­no­wi, bo pro­fi­le po­zo­sta­łych pol­skich za­wod­ni­ków mają już znacz­nie mniej­szy za­sięg.

Z kolei w przy­pad­ku In­sta­gra­ma wy­glą­da to tak: Kwiat­kow­ski – 123 tys. ob­ser­wu­ją­cych, Majka – 69 tys., Włosz­czow­ska – 28 tys.  

Re­la­cja na żywo

Skup­my się na FB. Naj­cie­ka­wiej pro­fil pro­wa­dzi tam Maja Włosz­czow­ska, czyli nasza dwu­krot­na wi­ce­mi­strzy­ni olim­pij­ska. Ce­lo­wo pi­sze­my „pro­wa­dzi”, bo widać, że znacz­na część po­stów pu­bli­ko­wa­nych jest przez samą za­wod­nicz­kę, przez co pro­fil wy­glą­da na na­tu­ral­ny, spon­ta­nicz­ny. Cho­ciaż część wia­do­mo­ści ma oczy­wi­ście wy­dźwięk ko­mer­cyj­ny (gwiaz­dy muszą prze­cież wy­wią­zać się z umów spon­sor­skich), to na fan­pa­ge’u nie ma prze­sad­ne­go PR-u, jak ma to miej­sce w przy­pad­ku wielu to­po­wych spor­tow­ców.

Co ważne, kon­takt z fa­na­mi utrzy­my­wa­ny jest tam re­gu­lar­nie, posty po­ja­wia­ją się w za­sa­dzie co­dzien­nie. Oprócz stan­dar­do­wych udo­stęp­nień naj­cie­kaw­szych ar­ty­ku­łów czy in­for­ma­cji o star­tach, można zna­leźć tam także dużo ma­te­ria­łów „od kuch­ni”, czyli to, co klika się naj­le­piej. Maja chęt­nie dzie­li się więc zdję­cia­mi z wa­ka­cji, si­łow­ni, ze spo­tkań z przy­ja­ciół­mi, a nawet z wła­snej kuch­ni. Nasza naj­lep­sza ko­lar­ka gór­ska jako je­dy­na ze wspo­mnia­nej trój­ki w miarę re­gu­lar­nie prze­pro­wa­dza także na FB krót­kie trans­mi­sje na żywo. W stycz­niu licz­ba fanów jej pro­fi­lu zwięk­sza­ła się ty­go­dnio­wo śred­nio o ok. pół ty­sią­ca. A więc obala to jed­no­cze­śnie mit o mar­twym se­zo­nie ro­we­ro­wym.

W ostat­nich mie­sią­cach mocno pod­cią­gnął się pro­fil Ra­fa­ła Majki. Zde­cy­do­wa­nie było to efek­tem brą­zo­we­go me­da­lu na igrzy­skach, po któ­rych za­wod­nik stał się bar­dzo po­pu­lar­ny także poza krę­giem ki­bi­ców ko­lar­stwa. Już na pierw­szy rzut oka widać, że jego pro­fil na FB nie jest po­zo­sta­wio­ny sam sobie i posty po­ja­wia­ją się tam re­gu­lar­nie.

Tutaj widać jed­nak rękę po­moc­ni­ka, bo wiele po­stów pi­sa­nych jest w trze­ciej oso­bie. Przy­kład: „Rafał wy­je­chał do cie­płe­go w do­brym mo­men­cie. Wczo­raj tre­ning z ekipą sło­wac­ką na Ma­jor­ce”. Rafał sam jest nieco mniej ak­tyw­ny niż Maja, ale też nie ma pro­ble­mu, żeby od czasu do czasu zro­bić sobie zdję­cie pod­czas picia espres­so w domu z żoną, czy z dnia wol­ne­go od tre­nin­gów. Po­ja­wia­ją się też fil­mi­ki zza kulis, jak cho­ciaż­by ten, na któ­rym Peter Sagan chciał na­sze­go ko­la­rza wrzu­cić… pod prysz­nic. Pro­fil oży­wia­ją rów­nież or­ga­ni­zo­wa­ne co pe­wien czas kon­kur­sy (np. „Ile ki­lo­me­trów prze­je­chał Rafał od 1 stycz­nia do 23 grud­nia. Można po­my­lić się o 100 km” - na­gro­dą były książ­ki) oraz ar­chi­wal­ne zdję­cia z dzie­ciń­stwa i pierw­szych star­tów.

Dzien­nik z wy­ści­gu  

Pro­fil na­sze­go mi­strza świa­ta z Pon­fer­ra­dy z 2014 r., czyli Mi­cha­ła Kwiat­kow­skie­go, pa­ra­dok­sal­nie cho­ciaż naj­więk­szy, to pro­wa­dzo­ny jest z naj­mniej­szym roz­ma­chem. Wy­star­czy wspo­mnieć, że były mie­sią­ce, w któ­rych posty pu­bli­ko­wa­no tam nawet w od­stę­pie kilku ty­go­dni.     

Warto jed­nak też wspo­mnieć o fan­pa­ge’u Bar­to­sza Hu­zar­skie­go, nawet jeśli licz­ba fanów jego pro­fi­lu jest znacz­nie mniej­sza (16 tys.). Otóż pod­czas ubie­gło­rocz­ne­go Tour de Fran­ce, w któ­rym Huzar brał udział, ko­larz za­mie­nił swój pro­fil w dzien­nik wy­ści­gu. Po każ­dym z 21 eta­pów pisał cie­ka­wą re­la­cję z ca­łe­go dnia. I nie były to krót­kie wpisy, ale czę­sto tek­sty na ponad 3 tys. zna­ków, któ­rych na­pi­sa­nie wy­ma­ga­ło tro­chę czasu. - De­cy­du­ją­ca była tutaj chęć kon­tak­tu z ki­bi­ca­mi. Głów­nie pra­co­wa­łem przed kom­pu­te­rem, ale re­la­cje pi­sa­łem cza­sa­mi w au­to­bu­sie w dro­dze do ho­te­lu, a nawet na te­le­fo­nie pod­czas ma­sa­żu. Póź­niej do­bie­ra­łem tylko od­po­wied­nie zdję­cie. Czas? Myślę, że zaj­mo­wa­ło mi to ok. 20 min., bo mam dużą ła­twość pi­sa­nia – mówi nam Hu­zar­ski.

Ki­bi­com śle­dzą­cym jego pro­fil naj­wy­raź­niej przy­pa­da­ło to do gustu, bo chęt­nie laj­ko­wa­li, ko­men­to­wa­li i udo­stęp­nia­li re­la­cje za­wod­ni­ka. Nic dziw­ne­go, skoro mogli do­wie­dzieć się z nich wielu za­ku­li­so­wych cie­ka­wo­stek, któ­rych na próż­no było szu­kać np. w re­la­cjach te­le­wi­zyj­nych.

Agen­cja jest al­ter­na­ty­wą

Sy­tu­acja, w któ­rej to nie ko­la­rze sami pro­wa­dzą swoje pro­fi­le, nie jest jed­nak rzad­ka. - Wiele za­le­ży od tego, czy spor­to­wiec jest do­stęp­ny cza­so­wo, aby mógł sam spraw­nie za­rzą­dzać taką ko­mu­ni­ka­cją. I mieć cho­ciaż­by do­stęp do wielu ma­te­ria­łów, np. zdjęć, z któ­rych mógł­by ko­rzy­stać. W przy­pad­ku spor­tow­ców może to być pe­wien pro­blem. Dla­te­go w takim przy­pad­ku za­pew­ne le­piej, żeby ko­mu­ni­ka­cję pro­wa­dzi­ła pro­fe­sjo­nal­na agen­cja lub osoba za­ufa­na zna­ją­ca się na dzia­ła­niach w me­diach spo­łecz­no­ścio­wych – mówi nam pra­cow­nik jed­nej z war­szaw­skich agen­cji zaj­mu­ją­cych się mo­ni­to­rin­giem me­diów spo­łecz­no­ścio­wych.

Łu­kasz Dudko, za­ło­ży­ciel agen­cji in­te­rak­tyw­nej Blo­om­net, która zaj­mu­je się m.​in. pro­mo­wa­niem marek w so­cial media, a od kilku lat wspie­ra rów­nież ko­lar­stwo ama­tor­skie: - Fani ocze­ku­ją przede wszyst­kim au­ten­tycz­no­ści i otwar­to­ści. Chcą za­glą­dać spor­tow­com do warsz­ta­tu, po­zna­wać ich sła­bo­ści oraz spo­sób w jaki tre­nu­ją, żyją. Pro­fi­le w so­cial media re­ali­zu­ją po­trze­bę „pod­glą­dac­twa” i to od spor­tow­ca za­le­ży, na ile in­te­re­su­ją­cą ko­mu­ni­ka­cję bę­dzie pro­wa­dził. Ko­la­rze po­win­ni ro­zu­mieć, że będąc na fali, w okre­sie szczy­tu po­pu­lar­no­ści, po­win­ni bu­do­wać spo­łecz­ność fanów. To jest tak jak z in­we­sto­wa­niem na gor­sze czasy. Bo może forma prze­mi­nie, na­to­miast fani na Fa­ce­bo­oku tak łatwo nie od­cho­dzą, a kon­trak­ty spon­sor­skie wy­ce­nia­ne są rów­nież w kon­tek­ście moż­li­we­go do­tar­cia w so­cial media.

I do­da­je: - Jeśli ko­larz za­trud­nia kogoś do pro­wa­dze­nia ko­mu­ni­ka­cji w jego imie­niu, musi to być ktoś, kto zna się na ści­ga­niu oraz włada ko­lar­skim slan­giem. Ina­czej ko­mu­ni­ka­cja bę­dzie nie­na­tu­ral­na.

 

Źródła:własne