banner bloomnet

Open source czy autorski CMS

Jaki system CMS wybrać? Nie każdy początkujący przedsiębiorca zlecający przygotowanie firmowej strony zdaje sobie sprawę, jak ważne to pytanie. Chociaż w globalnym wyścigu prowadzi open source, to zarówno jego CMS-y, jak i te autorskie (komercyjne), mają swoje wady i zalety. Czy złoty środek może tutaj istnieć? 

Open source czy autorski CMS

Lekarz powiedziałby, że CMS jest sercem, wątrobą i nerkami strony internetowej. Niby ich nie widać, ale bez tego ani rusz. Dzięki systemowi zarządzania treścią możliwe jest edytowanie, aktualizowanie strony, modyfikowanie jej podstron, dodawanie lub wyrzucania grafik, filmów, zdjęć itd. Słowem, działanie strony opiera się właśnie na tej niewidocznej dla zwykłego użytkownika platformie. Dlatego tak ważne jest odpowiednie dobranie CMS-a do naszych potrzeb. Bo jeden z nas potrzebuje przecież bloga, drugi sklepu internetowego, a jeszcze inny branżowej wyszukiwarki.

Bezpieczeństwo przede wszystkim

Działanie CMS-ów, tak jak każdego innego oprogramowania, opiera się na tysiącach linijek kodu źródłowego napisanego przez programistów. W przypadku open source (ich licencje najczęściej są darmowe), kod ten jest udostępniany publicznie, przez co każdy może z niego skorzystać modyfikując i dostosowując go do aktualnych potrzeb. Ogólna dostępność skutkuje tym, że użytkownicy mogą wprowadzać wiele modyfikacji CMS-a, programować nowe szablony, wtyczki, tworzyć moduły itp. Ponieważ obecnie zdecydowana większość osób korzysta z open source, stosunkowo łatwo uzyskać również pomoc w sytuacji problemowej – liczba forów, na których udzielają się internauci, jest duża.

Ale taka wolność, która pomaga oczywiście rozwijać system, ma też swoją gorszą stronę. Ponieważ z otwartego kodu źródłowego korzysta ogromna liczba osób, użytkownicy potrafią wychwycić „dziury” w systemie, które – jeśli ktoś ma niecne zamiary – można potem wykorzystać włamując się na stronę. Działa to więc w dwie strony: jedni widząc błąd uaktualniają system czyniąc go bardziej szczelnym, drudzy, czyli cyberprzestępcy, wręcz odwrotnie. To jedna z największych bolączek open source, przyzna to każdy programista. Po stronie plusów na pewno można zapisać to, że jeżeli mamy potrzebną wiedzę z zakresu CSS i HTML, sami możemy stworzyć stronę na bazie „otwartego” CMS-a, co na pewno będzie oszczędnością. Większość klientów zleca to jednak agencji interaktywnej. W open source stosunkowo łatwy w późniejszej obsłudze jest też panel administracyjny, a dostęp do powstałych aktualizacji jest bezpłatny.

Warto wspomnieć o wsparciu technicznym, bo z racji swojej powszechności, open source nie ma tak naprawdę konkretnych osób, do których można byłoby zwrócić się z problemami. Pozostają nam nasi programiści. Dla jednych to wada, dla innych zaleta, że nie jesteśmy uzależnieni od zewnętrznej firmy sprzedaje nam licencję. 

Najpopularniejszym CMS-em open source – i w ogóle – jest oczywiście WordPress. Jak wyliczył branżowy australijski serwis trends.builtwith.com, obecnie 51 proc. wszystkich stron w internecie zaprojektowanych zostało właśnie na bazie tego systemu. Daleko za nimi, z udziałem mniejszym niż 10 proc., są Joomla i Drupal. A CMS-ów są przecież tysiące. Wspomniany portal trends.builtwith.com przygotowuje również co pewien czas tygodniowe zestawienia dotyczące najpopularniejszych CMS-ów w niektórych krajach. I tak analiza pokazała, jaki CMS był najczęściej wykorzystywany przez osoby tworzące strony np. między 25 a 29 lipca tego roku. Wszędzie wygrywał WordPress. W USA skorzystało z niego w tym czasie 51 proc. osób, Wielkiej Brytanii 53 proc., Kanadzie 54 proc., Australii 55 proc., Francji 59 proc., Niemczech 40 proc., Holandii 64 proc., Hiszpanii 61 proc., Indiach 51 proc., Meksyku 42 proc., Włoszech 58 proc., Chinach zaś 46 proc.  

Ruby czy PHP?

Co powinniśmy wiedzieć z kolei o komercyjnych CMS-ach, dedykowanych dla konkretnego klienta? Tutaj przede wszystkim płacimy za licencję (terminową lub bezterminową). Jeśli jednak mamy sytuację, w której agencja interaktywna przygotowuje autorskiego CMS-a tylko dla konkretnej firmy, klient może zażyczyć sobie w zasadzie każdej funkcji, o ile ta jest oczywiście realna do wykonania. W tym przypadku za zarządzenie systemem odpowiada agencja, która go wykonała, chociaż czasami kody udostępniane są programistom firmy zlecającej budowę strony. Autorskie systemy mają też wyższy poziom bezpieczeństwa, bo kod źródłowy jest zamknięty, zna go tylko wąskie grono osób. Ryzyko znalezienie dziury jest więc znacznie mniejsze.

Na pewno minusem jest mniejsza liczba szablonów, wtyczek i innych update’ów, bo nie każdy może pobrać takiego CMS-a, jak w przypadku open source. A przecież ile głów, tyle pomysłów. Pamiętajmy jednak, że autorski CMS z założenia skrojony jest pod twoje potrzeby.

W walce open source vs autorski CMS możliwy jest jednak pewien kompromis. Przykładem takiego systemu może być – uwaga, tutaj będziemy się chwalić – chociażby nasz bloomnetowy Mokio. Jest to CMS z jednej strony autorski, dedykowany klientom naszej agencji interaktywnej i nie tylko, ale z drugiej działa na licencji open source (pełna dostępność kodu). Nasz młody system, który swoją premierę miał w czerwcu 2014 r. podczas targów IT FUTURE EXPO 2014 na Stadionie Narodowym w Warszawie, zanotował już blisko 8 tys. pobrań (dane z github.com). Przede wszystkim, nasz „autorski open source” powstał na bazie języka Ruby, a nie PHP, który wykorzystywany jest w większości open source, m.in. WordPressie. Według coraz częstszych opinii, Ruby jest językiem bardziej zaawansowanym technologicznie, skrojonym pod bardziej skomplikowane aplikacje i strony. Wydaje się, że strona z takim systemem może być lepsza dla internetowych start-upów. Tak jak w przypadki innych openów, dowolnie można w nim tworzyć też nowe moduły czy skórki.

No, ale wybór należy oczywiście do Was. Główkujemy.