banner bloomnet

Łukasz Dudko po TechCrunch: sztuczna inteligencja na topie

Jak jedną z najważniejszych imprez startupowych świata ocenia Łukasz Dudko, założyciel agencji interaktywnej Bloomnet? Jakie branże rozwijają się za oceanem prężniej niż w Europie i dlaczego? Które polskie marki promujące się w USA zwróciły jego uwagę?

Łukasz Dudko po TechCrunch: sztuczna inteligencja na topie

Wróciłeś z kolejnej edycji TechCrunch Disrupt w San Francisco (5-7 września), gdzie promowałeś markę Mokio. Jest coś, co szczególnie przykuło Twoją uwagę?

Nie spotkałem się z produktami, które byłyby niesamowicie innowacyjne, większość trendów widocznych w ostatnich latach raczej wciąż się utrzymuje. Chociaż pewnym zaskoczeniem było dla mnie to, że wyraźnie spadło zainteresowanie wirtualną rzeczywistością, gdzie jeszcze dwa lata temu znaczna część programu TechCrunch była przeznaczona właśnie tej dziedzinie. VR konsekwentnie rozwijały nawet takie firmy jak Google, Microsoft czy Sony, specjaliści przewidywali, że kluczowym momentem dla tej technologii miał być 2017 rok, ale dziś poświęca się temu już mniej uwagi. Sam zresztą nigdy nie dostrzegałem szerokiego zastosowania wirtualnej rzeczywistości w życiu codziennym, ale być może to tylko mój punkt widzenia i młodsze pokolenie jest bardziej w stanie to zaadaptować.

Co więc tym razem było wiodącym tematem?

Topowym zagadnieniem była na pewno sztuczna inteligencja. Jeszcze kilka lat temu jednym z głównych haseł podczas targów było big data, czyli widać, że firmy zebrały już swoje dane i obecnie zajmują się ich analizą. Każdy liczący się gracz chce mieć sztuczną inteligencję, czy chociaż namiastkę uczenia maszynowego w swoich systemach. Nic więc dziwnego, że konkurs Startup Battlefield wygrała amerykańska firma Forethought, która – w dużym skrócie – zajmuje się wykorzystaniem sztucznej inteligencji m.in. w przepływie informacji w korporacjach. To rozwiązania, które wydają się być bardzo pożądane. Oprócz tego, wiele projektów poruszało się w dziale FinTech, czyli branży finansowej, a także kryptografii.

Czy zauważyłeś jakieś rozwiązania z rynku amerykańskiego, które są mniej popularne w Europie?

Już od pewnego czasu mam takie spostrzeżenie, że w Stanach Zjednoczonych dużo szybciej rozwija się chociażby technologiczno-informacyjna część branży zdrowotnej. Chodzi tutaj zarówno o systemy opieki zdrowotnej, jak i te związane ze sportem czy przenoszące najnowsze badania naukowe na drobne gadżety usprawniające codzienne życie użytkowników. To jest bardzo widoczne.

Dlaczego w tym segmencie rynek amerykański może mieć przewagę nad europejskim?

Gdyby ktoś zapytał mnie, dlaczego na przykład systemy branży zdrowotnej lepiej rozwijają się za oceanem, to jako jedną z przyczyn wskazałbym obowiązującą u nas politykę ochrony danych osobowych, czyli RODO. Mam wrażenie, że obowiązki narzucane na przedsiębiorców w Europie, szczególnie w przypadku danych wrażliwych, mogą odstraszać startupy od podejmowania działalności w tych obszarach. Chociaż oczywiście nie jest tak, że kwestie bezpieczeństwa są w USA ignorowane. Kolejną przyczyną może być też dużo sprawniejsza współpraca nauki z biznesem, jaka odbywa się w Stanach Zjednoczonych. U nas niestety naukowcy i biznes nadal rozmawiają w innych językach.

Jakim zainteresowaniem cieszyło się stoisko marki Mokio? Wokół jakich tematów krążyły rozmowy z uczestnikami targów?

Szata graficzna naszych materiałów na pewno pozwoliła nieco wyróżnić się na tle innych firm. Słowa kluczowe, to natomiast CMS i technologia Ruby on Rails, na bazie której powstał nasz produkt. Tematem wiecznie żywym na tego typu targach jest potrzeba zmiany systemu zarządzania stroną czy też ogólnie kontentem. Ewidentnie widać, że wiele firm ma gdzieś z tyłu głowy konieczność wprowadzenia takiej zmiany. Rozmawiając z klientami zawsze podkreślamy, że projekt Mokio posiada otwarty kod, każdy może z niego skorzystać, ale też nie kryjemy się z tym, że CMS ma przyciągać klientów do naszego software house. Chcemy w ten sposób pozyskiwać klientów na nasze usługi programistyczne i dotyczące projektowania stron. 

Według danych Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości podczas TechCrunch Disrupt 2018 obecnych było około sześćdziesięciu polskich marek. Jak nasi przedsiębiorcy prezentowali się na tle pozostałych uczestników?

Polskich firm było bardzo dużo, aczkolwiek wiele z nich było dopiero na początku drogi i zaliczało swoje pierwsze zagraniczne targi. Widać było, że część marek - nawet posiadając interesujący produkt - nie do końca miało pomysł, jak się wyróżnić. Mi osobiście bardzo spodobało się stoisko firmy Skriware, czyli startupu dostarczającego autorskie rozwiązania edukacyjne oparte o technologię druku 3D. Moją uwagę zwróciła jakość ich produktu i droga, którą obrali, żeby ciekawie go wypromować.

***

Czytaj relacje z naszych poprzednich wyjazdów:

- Pioneers Festival w Wiedniu

- DLD Tel Aviv Innovation Festival

Źródła:własne